Co pili na planie aktorzy serialu „Ranczo”? Ich sekret wyszedł na jaw
Bez wątpienia „Ranczo” należy do najpopularniejszych i najzabawniejszych polskich seriali. Choć już wiele lat temu wstrzymano jego produkcję, to w telewizji wciąż lecą powtórki, a równocześnie format bije rekordy oglądalności na Netflixie. Nic dziwnego, że fanów historii mieszkańców Wilkowyj nadal ciekawią aktorzy wcielający się w najbardziej charakterystyczne postaci w produkcji. Teraz jeden z nich zdradził sekret z planu „Rancza”.
Tajemnica serialu „Ranczo”
„Ranczo” przyciągało widzów przed telewizory w latach 2006-2016. Losy mieszkańców Wilkowyj bawiły wówczas miliony, a aktorzy wcielający się w wyraziste role szybko zyskali ogólnopolską popularność i wielu fanów. Choć wydarzenia kręciły się głównie wokół Amerykanki Lucy (Ilona Ostrowska), księdza Piotra oraz wójta Pawła (w tych rolach Cezary Żak), to byli także bohaterowie, którzy reprezentowali mniej zaangażowaną część społeczeństwa, czyli miejscowych pijaczków.
Wśród kolegów popijających trunki na ławeczce pod sklepem Więcławskiej (który tak naprawdę do dzisiaj znajduje się w istniejącej miejscowości Jeruzal, położonej w województwie mazowieckim) znaleźli się: Pietrek (Piotr Pręgowski), Solejuk (Sylwester Maciejewski), Hadziuk (Bogdan Kalus) i Japycze (Franciszek Pieczka oraz Leon Niemczyk). Ostatnio jeden z nich udzielił wywiadu, w którym zdradził sekret serialu, który zastanawiał wielu fanów. Okazało się, że zanim zdecydowano, że będą pić kultowe wino „Mamrot” padł pomysł, aby spożywali piwo „Tur”. Nie był to jednak prawdziwy alkohol.
— Scenarzyści wymyślili w 2. lub 3. serii, że będziemy pili piwo, ale z puszek. W roku 2006 czy 2007 nie było można kupić półlitrowego napoju gazowanego, niealkoholowego, żeby dawał ten „tsst”, charakterystyczny dźwięk przy otwieraniu. Nasi rekwizytorzy, bo tutaj musimy wspomnieć o całej grupie technicznej, która była świetnie przygotowana, wymyśliła sobie, że można kupić niekoniecznie popularne napoje, ale są takie napoje gazowane w jednym ze sklepów dużej sieci meblowej — ujawnił Bogdan Kalus.
— Zrobili nalepki, że to jest piwo, tylko że te napoje to były napoje jabłkowe i gruszkowe i one były po prostu niesamowicie słodkie, więc w rzeczywistości to wyglądało tak, że my otwieraliśmy puszki, przykładaliśmy do ust i po prostu sam cukier, jak stwierdziliśmy to dobra „dziękuje nie”, wlewali nam wodę i my graliśmy dalej — dodał.